środa, 13 lipca 2016

#7

5 godzin.

Obudziłam się około 15 i to w dodatku we własnym łóżku. Co było jeszcze dziwniejsze miałam na sobie swoją koszulę nocną oraz stare bokserki mojego byłego. Dlaczego właściwie ich jeszcze nie wyrzuciłam.
Przetarłam twarz i poszłam do łazienki. Moja mama akurat się malowała przy stoliku w salonie. A tata oglądał telewizje już ubrany. Super.
-Emily ubieraj się szybko. Za pół godziny poprawiny- powiedziała mama nie odrywając wzroku od lusterka. Jęknęłam przeciągle i pomaszerowała do łazienki.

W półgodziny zrobiłam się na bóstwo. Niebieska sukienka była wygodna ale czarne szpilki mniej. Bolała trochę mnie kostka ale i tak zdobyłam się na uśmiech gdy mama mierzyła mnie wzrokiem. Tata tylko wzniósł oczy to nieba i postukał w zegarek.
Część gości już przyszła. Podeszłam do pary młodej i się z nią przywitałam. Karol posłał mi znacząc spojrzenie i usiadł obok mnie.
-Jak się spało? - zapytał trzymając dłoń na moim kolanie.
-Mmm dobrze. Powiesz mi jakim cudem znalazłam się  u siebie w pokoju? - zapytałam nakładając sałatki.
-Sama poszłaś. Powiedziałaś, że musisz się przejść. To było dziwne bo nagle wstałaś i nie spojrzałaś na mnie a jak zapytałem gdzie idziesz spojrzałaś na mnie takim zimnym spojrzeniem. Poczułem się jak bym nie miał prawa o to Ciebie pytać. - powiedział zabierając rękę. Zrobiło mi się trochę przykro.
-Dziwne. Nic takiego nie pamiętam. - odparłam. Postanowiłam nie przejmować się czymś takim.
-Może po prostu lunatykowałaś - powiedział i napił się z panem młodym wódki.

Panna młoda od razu wyciągnęła pana młodego na parkiet. Ja zostałam sama przy stole. Karol zachowuje się tak jak by nic między nami nie zeszło. Zła siedziałam i popijałam drinka który przyniósł mi jeden z kolegów kuzynki.
-Zatańczysz? - zapytał gdy usiadł obok mnie i przyglądał się jak pije tego drinka.
-Nawet nie wiem jak się nazywasz-  odparłam ze śmiechem. Chyba za dużo wypiłam...
-Jestem Robert - powiedział posyłając mi uśmiech.

A wiec zatańczyłam z Robertem kilka piosenek. A nawet kilkanaście. Przez nadmiar alkoholu pozwalałam mu na wiele. Za wiele. W końcu gdy prawie podwinął mi sukienkę i wsadził rękę to było za wiele i uderzyłam go prawym sierpowym. Kostki a palcach aż dziwnie pyknęły. Krew polała się po śnieżnobiałej koszuli Roberta i skapywała na posadzkę. Część gości najbliżej nas odwróciło się z zaciekawieniem.
-Zdzira! - krzyknął Robert i próbował wstać ale poślizgnął się na własnej krwi i upadł. Szybko się pozbierał i pobiegł do łazienki. Ja wzruszyłam aby ramionami i poszłam do stołu.
-Nieźle  go uderzyłaś - usłyszałam znajomy głos za sobą. Szybko się odwróciłam. Za mną stał Karol ubrany w ten garnitur w którym wyglądał sexy.. nie da się mu oprzeć.
-Dzięki - odparłam masując palce.
-Pokaż  rękę - powiedział wyciągając dłoń.

Poszliśmy do jego pokoju aby mi ją opatrzył. No tak. Kuzynka się chyba na mnie wścieknie za rozwalenie nosa jej najlepszego przyjaciela.
-Przepraszam, że cie unikałem. - powiedział Karol okręcając dłoń w bandaż.
-Unikałeś specjalnie? A już myślałam .. - nie dał mi dokończyć całując mnie namiętnie. Jego usta były delikatnie i miękkie a dłonie ciepłe. Obiją mnie i przyciągnął do siebie. Jęknęłam cicho gdy położyłam zawiniętą dłoń w bandażu na jego torsie.

-Chyba cie kocham Emily - powiedział pomiędzy pocałunkami. Zsunał się delikatnie niżej i pocałował mnie w szyje próbując mi zrobić malinkę - zakochałem sie w Tobie aby cie zobaczyłem pod kościołem.

Dwie godziny później zeszliśmy na dół. Kuzynka posłała mi znaczące spojrzenie ale ja tylko pokreciłam głową. Tylko się całowaliśmy.

Około dwudziestej gdy już zapadła noc Karol wraz z kilkoma innymi gośćmi wyszedł zapalić na dwór. Chciałam do nich dołączyć wiec poszłam po kurtkę a następnie skierowałam się do głównych drzwi.
Gdy postawiłam nogę na marmurowych schodach wiedziałam, że coś jest źle.



Z perspektywy Karola.

Stałem z panem młodym i paliłem papierosa. To było odprężające gdy biały dym unosił się ponad naszymi głowami.
Nagle drzwi do restauracji się otworzyły i wyszła z nich jakaś kobieta. Aby postawiła swoją długą nogę na schodach coś się stało i straciła równowagę. Następnie upadła i stoczyła się prawie na sam dół. Spadała przez 3 metrowe schody a my staliśmy jak oczarowani.
W końcu oprzytomniałem i ruszyłem jej z pomocą. Za mną inni panowie.
Zatrzymałem się metr od dziewczyny i ukryłem twarz w dłoniach.
Emily.

Szybko zadzwoniłem po karetkę a pan młody poszedł powiadomić rodziców Emily. Aby karetka przyjechała pojechałem z moją ukochaną do najbliższego szpitala.


 

poniedziałek, 11 lipca 2016

#6

20 godzin
Siedziałam w pokoju nie wiedząc co robić.  Zjawa czy cokolwiek to było zniknęło.  Ale gnijacy smród nie. Nie wiem czy to było wcześniej czy może pojawił sie teraz.
Zmieniłam rajstopy i poszłam na dół do gości.  Nie chciałam być sama.
Przy stole usiadł kolo mnie pan przystojny i zagadał. Wciąż byłam blada i trzęsłam się z zimna.
-Chcesz marynarkę?  - spytał uśmiechając się łagodnie i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć już mi ją nałożył.
-Dzięki - odparłam siląc się na uśmiech. Chłopak chyba nie uwierzył bo spojrzał na mnie zdziwiony.
-Coś się stało? - zapytał. 
Czy mogę mu zaufać? Uzna mnie za wariatkę.. przecież tak naprawdę to nie powinno istnieć! - pomyślałam.
-Nie, w porządku. Trochę zimno - powiedziałam otulając się marynarką.
-Może zatańczymy?  - zaproponował. Spojrzałam nie pewnie na parkiet - Rozgrzejesz się. 
Chwycił mnie za dłoń i poprowadził na parkiet. Akurat rozpoczęła się wolna piosenka. 
Z głośników poleciały słowa "Nie wstydź się mówić, że kochasz" 
Chłopak posłał mi znaczące spojrzenie na co wybuchłam śmiechem. 

Zatańczyliśmy kilka lub kilkanaście piosenek. Chłopak był doskonałym tancerzem. Nic nie mówił podczas tańczenia, był kulturalny i nie nachalny. Umiał dostosować się do każdej piosenki oraz czasem podśpiewywał na co reagowałam śmiechem. 
Po chyba piętnastej piosence w końcu wyrwałam się z jego objęć i poszłam do stołu. Drużba z smętną minął poszedł za mną.  
Było już coś koło trzeciej nad ranem. Jak ten czas szybko płynie...
-Skąd jesteś? - zapytał drużba. 
-Z daleka a ty? 
-Stąd. - odparł chłopak drapiąc się po brodzie. - Tak w ogóle jestem Karol 
Powiedziawszy to spojrzał na mnie swymi orzechowymi oczami. Mogłabym w nich zatonąć.
-Emilia, ale każdy mówi na mnie Em - powiedziałam uśmiechając się. 
-Miło mi - powiedział i pochylił się pocałował mnie w policzek. Zaśmiałam się czerwieniąc.
-Skąd znasz parę młodą? - zapytał.
-Emm... panna młoda jest moją kuzynką, a ty? - spytałam popijając wódkę.
-Pan młody jest moim kumplem ze studiów.
-Studiujesz? - zainteresowałam się. Trochę przykro mi, dla niego jestem zwykłą gówniarą.
-Tak, jestem na trzecim roku studiów. Architektura. A ty?
-Ja jestem w drugiej liceum - odparłam spuszczając głowę.
-Jesteś z rodzinnego miasta panny młodej? 
-Tak a co?
-Mój brat tam mieszka. Czasem do niego wpadam wiec może się jeszcze spotkamy?
-Okey - powiedziałam o oczy mi się zaświeciły. 

Poszliśmy dalej tańczyć. 
Wesele samo w sobie skończyło się koło siódmej rano. Nie wiem jak to się stało ale znalazłam się w pokoju z Karolem. Miał dwa łóżka. Wyjaśnił że pan młody tutaj jeszcze wczoraj nocował co skwitowałam śmiechem. Chyba za dużo wypiłam.
Śmiejąc się upadłam z Karolem na łóżko kiedy próbował mnie uciszyć.
Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Nagle uświadomiłam sobie co my robimy. Ja leżałam na łóżku a on obok mnie pochylając się nade mną.
Nagle przywarł do mnie. Muskając delikatnie ustami jak się bał mojej reakcji. Gdy się odsunął prawie jęknęłam. Chciałam go. Pragnęłam. 
Pochyliłam się do przodu natrafiając na jego usta. Pocałowałam go mono nie patrząc na dalsze konsekwencje. 
Całowaliśmy się tak aż w końcu on się odsunął mrucząc coś że tak nie może i wyszedł do łazienki. Opadałam zła na siebie na łóżko i usnęłam w jednej chwili.

niedziela, 10 kwietnia 2016

#5

Leżałam w białej sali w szpitalu oddalonym od domu o całe 258 km.
Złamana noga bardzo mnie bolała i chciało mi sie pić.  Rodzice wrócili do hotelu odpocząć. Siedzieli ze mną i tak kilka godzin.  Tata w kółko dopytywał lekarza kiedy mogę wyjść.

48 godzin wcześniej

Stukajac obcasem w brązowe płytki czekałam na mamę. Tata już dawno siedział w samochodzie.
Nadal był luty. Puchowa kurtka ciepło otulała mnie lecz cienkie rajstopy nie bardzo. 
W końcu możemy jechać do miasta oddalonego o 258 km od nas. To coś koło 3 godzin jazdy.
-Mamo pośpiesz sie! Spóźnimy sie- wołam moja mamę.  Jest mi zimno.
-Ciocia Janina dzwoniła żeby uważać na drodze bo wujek Tomek właśnie jest u wulkanizatora. - mówi mama wychodząc w końcu z domu. Szuka w torebce kluczy.
-Aha - odpowiadam i ruszam w stronę samochodu.  Lekka warstwa lodu jest ukryta pod śniegiem wiec nawet jej nie zauważam i ide spokojnie.  Nagle jedna noga odjechała mi a ja byle by nie upaść chwytam sie płotu.
Prawa kostka lekko boli ale nic nie mówię i idę do taty.
Mama w końcu przychodzi. 

Czeka nas długa podróż a noga coraz bardziej boli. Ale przecież nie będę sie przejmować ani płakać gdy moja kuzynka wychodzi za mąż. 

Tata oczywiście kilka razy już pomylił drogę.  To w jego stylu. 
Nawet z dokładną mapą i nawigacja i tak sie zgubi.  Na szczęście moja mama ma wszystko pod kontrolą ale i tak nie obyło sie bez kilku kłótni.

W końcu po dotarciu na miejsce wszyscy już są.  Para młoda właśnie wchodzi do kościoła a ja jako przykładna jedna z druchen biegnę za nią.  Ból w kostce jest coraz większy.

Ceremonia była piękna.  Panna młoda popłakała sie gdy odpowiadała swojemu mężowi. 
Przy okazji poznałam inne druchne oraz drużby.
Jeden wysoki chłopak bardzo mnie zaintrygował. Miał dopasowany garnitur oraz czarny krawat. Do garnituru miał również biała róże taka sama jak panna młoda w bukiecie. Brązowe włosy ścięte na jeża i wygolone po  bokach.
Wyglądał sexy.
Orzechowe oczy wciąż na mnie patrzyły uśmiechając sie zalotnie.  Mogłam w nich zatonąć.

Podczas stania przed kościołem gdy inni składali życzenia ja stałam właśnie koło niego.
Wymieniliśmy kilka uśmiechów ale nic poza tym. Trochę szkoda.

Podczas wesela siedziałam koło innych druchen. Trochę głupio bo w ogóle ich nie znałam. Moi rodzice siedzieli po drugiej stronie sali. Wiec dlaczego kuzynka wzięła mnie na druchne? Ponieważ tak obiecałyśmy sobie w dzieciństwie.  Mając 5 lat obiecałam jej że podczas mojego ślubu ona będzie druchna.  Ja o tym zapomniałam no ale ona zapisała to sobie w pamiętniku.

Wesele trwało w najlepsze.  Nawet kilka razy zatanczyłam z przystojnym drużby.
Gdzieś koło 23 poszłam zmienić rajstopy ponieważ te sie podarły a nie wypada by druhna chodziła w podanych.

I wtedy zobaczyłam ją.  Cała we krewi i ziemi w ciuchach w których ją znalazłam w łazience. Stała przede mna patrząc na mnie swoim błękitnymi oczami.
Ułożyła usta w kółko jak by mówiła "o" lecz nic się nie wydarzyło.  Po chwili rozpłyneła sie w powietrzu.
Zaszokowana nie wiedziałam co zrobić.

piątek, 25 marca 2016

#4

Kolejne dni mijały spokojnie.  Nawet za spokojnie. Każdy po prostu dał mi spokój. Moi znajomi nadal ze mną normalnie rozmawiają.  Wiec co jest nie tak?
Morderstwo Zuzy poszło w zapomnienie.

Siedząc na długiej przerwie miałam lekcje obok Izabela. 
Właśnie wraz z dziewczynami oglądała super (według nich) paznokcie jednej z nich... chyba Irminy.
Nagle Izabel się roześmiała i odrzuciła włosy do tyłu.
-Zawsze dostaje to czego chce. -odparła z uśmiechem. Wydawało mi się coś w tym mrocznego.
Zamyślona nawet nie wiem czemu przyglądam się właśnie im.

Był to pochmurny dzień. Od rana zbierało się na burze.
Wracając z klasy akurat usłyszałam czyjś głos.
-Zawsze dostaje to czego chce.  Lub kogo chce. - powiedziała dziewczyna.
-Powodzenia -odparła druga.  Rozpoznałam ją.  Zuza.
-Zobaczysz.  Jeszcze będzie mój.

Przerażona spojrzałam w głąb korytarza. Stała tam Izabel i przypierała Zuzanne do ściany.  Dziewczyna w ogóle sie nie bała lub tego nie okazywała.
Szybko uciekam z powrotem do klasy.

Teraz Izabel chwaliła sie nowym telefonem. Jej przyjaciółki od razu porzuciły zainteresowanie super paznokciami Irminy.  Żałosne.
-Hej Em. Idziemy na pizze idziesz?- spytała Kate. Moja najlepsza przyjaciółka.
-Jasne. Po szkole?
-Tak. Tylko najpierw wpadniemy do mnie.  Musze kupić bratu baterie.
-spoko.  - odparłam.

Idąc ze znajomymi ciągle myślami byłam przy Zuzie. Kate nie za bardzo jej lubiła. Ale to chyba przez to że zostałam jej jedna z przyjaciółek.  Z Kate znamy sie od przedszkola.
-Em. Chyba nie masz nic przeciwko że zaprosiłam Lucka? Wydawał sie taki samotny. .. - powiedziała Kate.
-Nie no skąd?  Lubie go - odparłam silac sie na uśmiech.
Dziewczyna lekko skrzywiła sie.

Wieczorem gdy wracaliśmy po pizzie i kilku piwach od razu każdemu polepszył sie humor. 
Idąc przez zatłoczone miasto śpiewaliśmy hej sokoły.
Luck szedł obok mnie wspierając sie na moim ramieniu by nie upaść. 
-ej... a wiecie że w piątek Iza próbowała sie do mnie dobrać?  - zaśmiał sie piany chłopak.
Cała nasza paczka wybuchnęła śmiechem.
Wszyscy oprócz Kate.

Gdy wszyscy sie rozeszli a Kate i ja wracałyśmy do tego samego bloku było niezręcznie cicho.
-Powiesz o co chodzi?  - spytałam wchodząc przez bramę
-O nic - odparła dziewczyna.
-Kate prosze cie.  Dziwnie sie zachowujesz. 
-Oj bo... Zuzanna umarła. Ty zachowujesz sie dziwnie a Iza zaczęła podrywać Lucka.
-No i?
Kate spuściła głowę kopiąc kamyki butem.
-On ci sie podoba tak? 
Kate kiwnęła głową.
-W piątek. .. -wychlipiała nagle moja przyjaciółka -Poszłam do Zuzy domu. Siedziała wściekła u siebie. Zdziwiła sie na mój widok ale i tak opowiedziała mi co sie stało.  Zuza nie jest... była taka jak myślisz. Znałam ją od podstawówki.  Dręczyła mnie bo gorzej sie ubierałam. W gimnazjum odpuściła. Po prostu mnie ignorowała. Chciałam jej wszystko wygarnąć.  Ale ona wtedy... w piątek siedziała taka cicha z rozmazanym makijażem.  Wiec pomogłam jej. Zaciągnęłam ja na tą imprezę.  Na początku świetnie sie bawiła ale później zobaczyła Lucka. Jak gadał z nią i po prostu wyszła. Pobiegłam za nia. Siedziałyśmy pod szkoła kilka godzin. Lecz moja mama zadzwoniła i musiałam wracać. Było coś koło trzeciej.  Zuza wstała i poszła w swoim kierunku a ja swoim.  I w sumie tyle ja widziałam.
Przepraszam ale po prostu myślałam ze coś czyjesz do Lucka.

Czy ja  czuje coś do Lucka? Nie. To był chłopak mojej przyjaciółki.
Ale coś mi tu nie pasowało.
W każdym bądź razie pożegnałam sie z Kate i wróciłam do siebie do domu.

Włączyłam Facebooka i przejrzałam znajomych.
Konto Zuzanny zostało zapisane różnymi kondolencjami oraz jej zdjęciami.
Jeden wpis mnie zainteresował.

"Choć nie zawsze byłaś diamentem ale przetrwasz na wieki"

Wpis dodał chłopak który przeprowadził sie po skończeniu gimnazjum do Anglii.  Ja go znałam bo chodził ze mna do klasy ale Zuza?
A może tak jak Kate tez był nękany?

Nie. To mi nie pasuje.  Jak Zuzanna. Wysoka dziewczyna mogła kogoś nękać. To nie była Izabel. 

Następnego dnia rozpętało sie piekło.  Każdy mógł od rana zobaczyć plakat który przedstawiał Izabel dobierajacego sie do Lucka. To było obleśne.
Izabel oczywiście wpadła w furie i każdy kto sie śmiał miała ochotę zabić.  Nauczyciel oczywiście ściągnęli plakaty przed długa przerwa ale pamięci uczniów nie wykasują.
Iza oczywiście szukała sprawcy tego uroczego żartu.  Najbardziej dostało sie Luckowi który tak sie upił wczoraj że nawet nie pamiętał co nam powiedział.  Każdy z moich przyjaciół oczywiście zaprzeczyło co do plakatu. 
Wiec kto był na tyle pomysłowy by narażać sie "królowej" szkoły ??

niedziela, 6 marca 2016

#3

Leżałam na wznak na łóżku nie mogąc zasnąć.

Ciągle powracał mi obraz Lucka i Izy całujacych sie w bramie.
Przecież Luck nienawidził Izabeli?  Chyba.

W końcu nie wiedzieć kiedy usunęłam. Albo tak mi sie wydawało.

Stałam pośrodku ludzi w żółtym salonie Izabeli. Był piątek.
Impreza trwała w najlepsze a wskazówki zegara dawno minęły 2.
Na kanapie przede mną siedziała roześmiana para. Izabel skrzywiła sie na ten widok i wróciła do kuchni.  Miała na sobie zielona sukienkę kończąca sie o wiele wyżej nad kolano. Brązowe włosy rozpuściła.

Oparty o stół Luck sączył powoli Piwo. Obok niego stały już 4 puste puszki.
Izabel podszeszła do niego.
-cześć. 
-cześć.  Fajna impreza.  -powiedział na chwilę odrywając sie od butelki.
-Dzięki.  Coś cie trapi? Chcesz pogadać?
-Taa..
-To może chodź na górę.  Tam jest ciszej-powiedziała to chwytajac go za rękę.  Znudzony Luck poszedł za nią. 

Weszliśmy do dużego pokoju całego pomalowanego w róż.
Luck skrzywił sie siadajac na rożowej kapie łóżka.
Izabela usiadła po drugiej stronie.
-Co sie stało?
-Pokłociłem sie z Zuzanna.
-Przykro mi. A o co?
-Właściwie to o Ciebie. Bo nie chciała tu przyjść.
-A ty chciałeś?
-No wiesz.  Lubie Cię ale Zuzka.
-Rozumiem.
-Przepraszam.  Powinienem iść do niej.
-Nie! -niemal krzyknęła łapiąc go za dłoń. Przesunęła ja bliżej siebie - jesteś  zmęczony.  Połóż się a ja zrobię ci masaż.  Nauczyłam sie we Francji.
-Hn..okey -powiedział odstawiajac piwo.

Luck położył sie na brzuchu natomiast Izabel usiadła mu na tyłku najpierw powili masowała ramiona później pochyliła sie i zdjeła koszulke Luckowi.
Chlopak od razu sie zerwał i chwycił koszulke.
-Jesteś taki spięty. A najlepiej sie masuje bez ubrań.
Chłopak nie wiedział co robić.  Izabela wykorzystała moment i pochyliła sie nad Luckiem.
Przycisnęła usta do jego ust. On mimowolnie rozchylił je i zaczął namiętnie całować Ize. Lecz po chwili ją odebchnął wstał z łóżka i chwycił koszulkę.  Później złapał piwo i wyszedł z pokoju.

Pobiegłam za nim.
Piwo  zostawił obok schodów, włożył swoją kurtkę motocyklowa i wyszedł na dwór trzaskajac drzwiami.

Trzask drzwi był na tyle głośny że każdy z uczestników imprezy odwrócił sie przestrzony a ja... a ja aż sie obudziłam.

sobota, 13 lutego 2016

#2

Następnego dnia szłam korytarzem zdejmując kurtkę.  Zaczynałam trochę później wiec połowa a nawet większość była już w szkole. Cześć osób rzucała mi dziwne spojrzenia.
Podeszłam do mojej szafki.
Wielkimi literami było napisane morderczyni.
Szybko rozejrzałam się. Kilka osób rzuciło mi zlośliwe spojrzenia.

Zamknęłam szafke z hukiem i poszłam do klasy.
Jakaś dziewczyna przechodząc obok mnie zdjęła mnie z bara syczac morderczyni.
-Emilko możemy porozmawiać?  -zaczepiła mnie matematyczka.
-Jasne- odparłam zbierając swoje rzeczy.

-Widzę ze coś sie dzieje.  W klasie i ogólnie na korytarzu.
-To wszystko przez wczorajsza sytuacje. Uważają, że to moja wina. Że to ja ją zabiłam.
-Oh.. -zaskoczyłam ją tą odpowiedzią.  -Porozumieniam z wychowawczynią. To nie powinno tak być. Przecież ty ja tylko znalazłaś.
-wiem. Sorko? Czy... znaleźli juz kto..
-Nie. Chciałam sie ciebie zapytać czy wiesz kto mógł mieć jakieś pretensje do Zuzanny?
-Hm..
-Wiem, że ty sie z nią przyjaźniłaś dlatego pytam.
-Nie przypominam sobie czy ktoś miał jakieś pretensje do niej.
Była ładna lubiana i inteligentna. Jej chłopak Luck, nie pozwolił by na to.
-Co rozumiesz przez nie pozwoliłby?-pyta sorka
-Bo ... wie sorka jaki jest Luck. Jeśli coś jest nie po jego myśli to lubi postawić na swoim.
-Hm.. no rozumiem.
-Luck jest dobrym człowiekiem.  Po prostu...
-Wiem o co chodzi.  Nie martw się. Wszystko w porządku. 

Wychodząc na przerwę wpadłam na wysokiego chłopaka. Brązowe krótki włosy ostrzyrzone na jeża, czarna bluza i jeansy.
-Och Luck- powiedziałam poprawiając torbę.
-Cześć Em -zmierzwił włosy. Miał zmęczone oczy i pomięte bluzke.
-Jak sie czyjesz? -spytałam.
-Hm... w porządku.  A u ciebie?  Trochę dziwnie sie czuje.  No wiesz... tutaj.
-Spoko rozumiem, a kiedy widziałeś sie ostatnio z Zuza?
-Z Zuza? Chyba w piątek.  Pokłóciliśmy sie o imprezę w piątek.  Ona nie chciała tam iść bo nie lubi Izy. Ale.. to było dziwne.  Wydawało mi się. .. że Zuze widziałem u Izki. Tak wiesz... mignęła mi przez chwile.
-Zuze? U Izki? Przecież to nie możliwe.  One sie nienawidziły. A konkretnie o to, że Izka była o ciebie strasznie zazdrosna a Ty i Zuza zaczęliście chodzić hm w gimnazjum? 
-W podstawówce.  W 6 klasie jakoś w lutym. 
-Rozumiem.  -odparłam trochę zazdrosna. Tez bym chciała 7 lat chodzić z kimś.
-Musze lecieć Em. Trzymaj sie. - macha do mnie i odchodzi.

-Witaj Emilko. Proszę usiądź- mówi wychowawczyni.
-dzień dobry.
Siadam na krześle w gabinecie mojej wychowawczyni.
-Emilko... chce z Tobą porozmawiać o Zuzannie. Czy wiesz coś... cokolwiek? 
-Hm.. nic więcej nie wiem. Izabela z 3c jedynie jej nie lubiła od podstawówki bo Luck i Zuza zaczęli chodzić w 6 klasie.  Ale to... w sumie tyle.  Izabele nikt z naszego towarzystwa nie lubi. To znaczy ja nie należałam do ich towarzystwa.
-Jak poznałaś sie z Zuzanna?
- Przypadkiem podczas balu dobroczynnych rodziców.  Moi rodzice poszli na to i mnie zabrali.  Była tam też rodzina Zuzanny. Jakoś od słowa do słowa.  Poza tym chodziliśmy razem na matmę rozszerzona.  Od tamtego czasu siadała ze mna.
-No dobrze.  Możesz iść.  -mówi sorka chwytając za telefon. 
Korytarz był pusty.  Większość osób poszła juz do domu.
Podeszłam do mojej szafki.
Ktoś zmył ten napis na mojej szafce.

Wyszłam na dwór.  Śnieg zaczął poruszyć.  Był już mroźny lutowy wieczór. Włączyłam muzykę i poszłam na przystanek.

Idąc obok sklepu kolo szkoły w bramie zobaczyłam wysokiego chłopaka przypominającego Luck'ka. Obok niego stała drobna dziewczyna.
Izabela.

Dziewczyna zaśmiala sie słodko. Luck zapalił trawkę.  Później pochylił sie i pocałował namiętnie Izabele.
Zaszokowana stałam z otwarta buzia.
Nagle Luck spojrzał w moja strone.
Szybko odwróciłam głowę i ruszyła na przystanek.
Śnieg poruszył coraz bardziej zabierając wszystkie ślady.

#1

Była bardzo wczesna godzina.  W szkole byłam tylko ja i kilku chłopaków.
Weszłam na drugie piętro i skierowałam się do łazienki.
Był poniedziałek wiec sprzątaczki dopiero przychodziły.
W łazience było strasznie zimno, mój oddech szybko stawał sie obłokiem, który po chwili znikał.
Od razu pożałowałam, że nie wzięłam żadnej bluzy.
Podeszłam do grzejnika. Był zakręcony ale klimatyzacja włączona na maksa.

Trzęsąc sie z zimna podeszłam do kabin.
Lekki szron osiadł na drzwiach.  Szarpnęłam za klamkę. Zamknięte.

Zdziwiona spojrzałam w dół.  Na podłodze była zamarznieta plama krwi.

Mój krzyk rozległ sie po szkole bardzo szybko.  Kilku nauczycieli oraz chłopaków przebiegło do łazienki. Zobaczyli plame krwi oraz mnie jak siedzę skulona pod ścianą. 
Wskazałam na kabine.
Sprzątaczka szybko wyjeła zapasowe klucze i otworzyła drzwi.

Obok ściany leżała dziewczyna.  Plama krwi wypływała z rany na brzuchu.
Od razu rozpoznałam dziewczynę.
Zuza z maturalnej klasy.
Miała brązowe włosy które skręcały sie w loki.  Miała na sobie fioletowa bluzkę oraz czarne rurki. Bluzka lekko sie podniosła i odsłoniła pępek w którym był kolczyk.
Na brzuchu była również szrama lekko zamarznieta.
-Maks wyprowadź Emilke. -powiedział profesor.
Pamiętam tylko jak ktoś chwycił mnie za ramiona i wyprowadził z łazienki.
Dostałam ciepła bluzę od Maksa oraz gorąca herbatę.

-w porządku?  - zapytał Maks pobierając ramiona. 
Kiwnęłam głową.
Przyjechała karetka oraz ludzie z kostnicy.  Niestety zebrali sie tez uczniowie. Sensacja była niesamowita. Przecież nie codziennie idziesz do szkoły a tu trup.